środa, 23 marca 2016

[22] Zwiadowcy: Czarnoksiężnik z Północy - John Flanagan

Cykl: Zwiadowcy (Księga 5)
Tytuł: Czarnoksiężnik z Północy
Tytuł oryginału: Ranger's Apprentice: The Sorcerer of the North
Autor: John Flanagan
Tłumacz: Dorota Strukowska
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 383

Kolejna, już piąta część przygód Willa, tym razem już pełnoprawnego członka Korpusu Zwiadowców, wciąga w w takim samym, jak nie większym, stopniu, co jej poprzedniczki.

Od poprzedniego tomu minęło pięć lat, a Will doczekał się zaszczytu i został jednym z pięćdziesięciu czynnych zwiadowców. Młody i jeszcze niedoświadczony chłopak zostaje przydzielony do lenna, które słynie ze spokoju. Jednak gdyby tak było naprawdę, to nie moglibyśmy mówić o Zwiadowcach. Na Willa czeka kilka niespodzianek, m.in. znalezienie rannego owczarka, problemy z Jackiem Buttle, a pojawienie się Alyss wcale nie oznacza, że przyjechała ona powspominać z przyjacielem dawne czasy. Dziewczyna przywozi ze sobą bardzo ważną, objętą ścisłą tajemnicą wiadomość.

Akcja powieści i rozgrywające się w niej wydarzenia porwały mnie po raz kolejny do świata stworzonego przez Flanagana. Musze przyznać, że jedna z moich ulubionych serii rozwija się z tomu na tom, co jest niemałą zasługą. Niestety niejednokrotnie spotkałam się z cyklem, który zaczynał się świetnie, a z kolejnymi częściami spadało moje zainteresowanie wydarzeniami i zwyczajnie czułam niedosyt. Na całe szczęście - Zwiadowcy z każdą księgą zyskują w moich oczach.

O ile początek jest nie tyle nudny, co spokojny, to dalej zaczyna się więcej dziać. Myślę, że rozwój akcji był jak najbardziej zamierzonym efektem, jednak przyznam, że momentami zastanawiałam się, kiedy to pozorne bezpieczeństwo runie niczym domek z kart. Zwiadowcy to Zwiadowcy i przywykłam do dynamicznej akcji od niemal pierwszych stron powieści. Niemniej, to nie oznacza, że książka mi się nie podobała. Tylko na zwroty akcji należy nieco poczekać. Czy warto? O tym każdy musi się przekonać na własnej skórze.

Opisy w tym tomie to dla mnie istny majstersztyk. Niekiedy czytałam z zapartym tchem, nie mogąc oderwać się od lektury nawet w nocy. Opisy są długie, ale i nastrojowe - potrafią wprowadzić czytelnika w klimat rozgrywających się wydarzeń, zupełnie jakbyśmy towarzyszyli Willowi. I w sumie to uwielbiam w książkach Flanagana, jednak mam jedno ale. Mianowicie - autor wyciąga wszystkie asy na stół niemal w jednym momencie, wciągając nas w wir wydarzeń. Wtedy przerwanie powieści jest praktycznie niemożliwe, dopóki nie doczytamy jej do ostatniej strony.
A i ostatnie strony zostawiają niedosyt. Zakończenie stawia przed nami wiele pytań, na które znajdziemy odpowiedź dopiero w kolejnym, szóstym tomie. Możemy to traktować jako swoiste wprowadzenie do fabuły następnej księgi, bo tak naprawdę, gdy skończyłam Czarnoksiężnika z Północy, to od razu zabrałam się za Oblężenie Macindaw.

Język powieści jest lekki, jak zawsze w przypadku Johna Flanagana. Szybko się czyta, nawet ten spokojny początek nie dłużył się jakoś strasznie. Autor dostosował swoje dzieło bardziej pod młodszych czytelników, ponieważ wszystkie słowa są zrozumiałe i nie trzeba szukać znaczenia w słowniku. Nie znajdziemy w tej serii przekleństw czy ogólnie pojętej przemocy. Co jest plusem, gdyż młodsi czytelnicy nie mają przed sobą złego wzoru do naśladowania, jednak starszym czytelnikom może się to wydawać nieco nudne, gdy bohaterowie zawsze podejmują humanitarne środki rozwiązywania problemów.
Jednak Zwiadowcy nie byliby Zwiadowcami, gdyby zabrakło wcześniejszego humoru. Autor nie pożałował nam zabawnych kwestii i niejednokrotnie możemy uśmiechać się sami do siebie podczas lektury.

A co z magią? - pewnie zapytacie. W końcu tytuł wskazuje na takie, a nie inne aspekty fabuły. Autor rzuca nam inne, nieco ciekawe światło na ten wątek, ale nie będę tego zdradzać, bo byłby to po prostu zwykły spojler, odbierający Wam radość z czytania.

W piątym tomie odczuwam niedosyt, spowodowany małą ilością Halta i, o dziwo jak na mnie, Horace`a. Moja fascynacja Haltem jest uzasadniona, jest to jeden z typów postaci, które zwyczajnie uwielbiam. Natomiast Horace zyskał w moich oczach w trzech poprzednich tomach. Całe szczęście Flanagan potrafił mi zrekompensować to i wprowadził do akcji Alyss. O ile kreacja Willa jest nam znana, o tyle o Alyss wiemy niewiele, tyle co z pierwszego tomu tak naprawdę. I powiem Wam, że postać tej młodej kurierki Was zaskoczy - zwłaszcza zachowaniem.

Podoba mi się też rozwinięcie wątku Will-Alyss. W końcu coś zaczyna się między nimi rozwijać, co mnie bardzo cieszy. Przyznam się bez bicia, że na to czekałam od jakiegoś czasu - na jakiś wątek romantyczny. Pomijając fakt, że nie do końca za takowymi przepadam.

Co mogę powiedzieć jeszcze o Czarnoksiężniku z Północy? Zapewne jest to jedna z pozycji, którą fani serii muszą przeczytać, a osoby nieznające Zwiadowców - zachęcam do sięgnięcia po cykl, bo naprawdę warto. O ile pierwsza połowa książki jest dość spokojna, o tyle druga nie pozwala nam się oderwać. Myślę, że nie sprawia to dużego problemu, ponieważ styl powieści jest na tyle lekki, że czytamy zaskakująco szybko i nim się obejrzymy, to mamy kolejny tom za sobą.
Osobiście polecam.



Cykl Zwiadowcy:

4 komentarze:

  1. Nie miałam styczności z tą serią. Z jednej strony mnie kusi, ale z drugiej ilość części mnie trochę odstrasza. Aktualnie mam sporo książek do przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobał ten tom, choć nie tak jak kolejny - mój ulubiony :) Choć tu Flanaganowi bardzo dobrze udało się wprowadzić klimat grozy, szczególnie w trakcie pierwszej wizyty w lesie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się powtórzę. Nadal nie znam tego cyklu, ale z każda kolejną Twoją recenzją widzę, że warto go poznać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham! Teraz powróciłam po kilku latach do tej serii i cudownie jest przeżywać tak świetną przygodę jeszcze raz! :)


    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/03/raven.html

    OdpowiedzUsuń