piątek, 25 marca 2016

[23] Zwiadowcy: Oblężenie Macindaw - John Flanagan

Cykl: Zwiadowcy (Księga 6)
Tytuł: Oblężenie Macindaw
Tytuł oryginału: Rangers Apprentice. The Siege of Macindaw.
Autor: John Flanagan
Tłumacz: Strukowska Danuta
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 380

W szóstym tomie autor kontynuuje wątki zaczęte w Czarnoksiężniku z Północy. Zostały one bowiem przerwane w kluczowych momentach, zostawiając niedosyt.

Po latach nauki u Halta Will jest samodzielnym zwiadowcą. Pierwsze doświadczenia nie zwiastują wielkiego sukcesu. Sytuacja - początkowo spokojna - na północnych krańcach Araluenu staje się coraz bardziej niebezpieczna. Keren, rycerz renegat, porwał Alyss i przejmuje władzę w zamku Macindaw, przy okazji zawarł sojusz ze Skottami. Will i Horace kryją się w owianym tajemnicą lesie Grimsdell, w którym władzę ma czarnoksiężnik. Sytuacja wygląda na beznadziejną, ale ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze Skandianie, którzy nigdy nie odmawiają udziału w porządnej bijatyce.

Powiem szczerze, że Oblężenie Macindaw nie wydawało mi się aż tak interesujące. Myślałam, że skoro fabuła skupia się na odbiciu zamku, to po prostu Flanagan niczym mnie nie zaskoczy, a tylko wyjaśni wątki pozostawione bez zakończenia w Czarnoksiężniku z Północy. I tu się potwierdza - nie oceniaj książki po okładce. Oceniłam, błędnie zresztą, czego żałowałam później, bo okazało się, że księga szósta była pod względem fabuły o niebo lepsza od swoich poprzedniczek.

Według mnie Flanagan dopracował ten tom z najdrobniejszymi szczegółami. Tendencja zwyżkowa w każdej kolejnej książce jest dla mnie czymś oczywistym, a styl autora cały czas się rozwija, co możemy zaobserwować podczas czytania Zwiadowców.

Plan zdobycia zamku był sam w sobie ciekawym wątkiem i zastanawiałam się, w jaki sposób bohaterowie się za niego zabiorą. W końcu Macindaw to nie jakaś pierwsza lepsza twierdza, a taka, która jest najważniejszym punktem obronnym przy granicy z Pictą. Skoro Skottowie nie zdobyli Macindaw, to wiedziałam, że przed Willem i Horace`em stoi trudne zadanie. Oczywiście, Zwiadowcy to nie jest jedna z takich powieści, w jakiej bohaterowie dostają nagle niezwykłej mocy, a szczęście zaczyna im sprzyjać. Autor nie pozostawia nam złudzeń, że zwiadowcy i rycerzowi będzie łatwo zdobyć twierdzę. I za to ogromny plus, bo nie mamy od razu nakreślonej akcji i pewności, co do pomyślnego przebiegu planu.

Porażkę od sukcesu dzieli zaledwie krok.

Jeśli spodziewacie się oklepanych działań, czyli oblężenie, bitwa, zdobycie twierdzy i uwolnienie Alyss, to od razu mówię, że tak dobrze, a raczej źle nie będzie. Tak, źle, bo nie ma nic gorszego niż oklepany schemat i cudowne zwycięstwo bez najmniejszego trudu. John Flanagan zręcznie poprowadził akcję, obmyślając z dokładnością strategię poczynań bohaterów. W dodatku każdy wątek wydaje się być niemal równie ważny, co ten główny. Powieść wciąga, a akcja, pomimo licznych opisów, jest niebywale wartka. Autor serwuje nam również kilka zaskakujących momentów, więc nie da się nudzić.
Przy okazji Flanagan po raz pierwszy wystawia na pierwszy plan uczucie - miłość, kontynuując rozpoczęty wątek między Willem a Alyss. Musimy też pamiętać, że mamy przed sobą rozterki dorosłych ludzi, a nie nastolatków.

Bohaterowie są dorośli, każdy z nich przeszedł przez lata nauki u danego mistrza, ale autor nie kreuje ich na idealnych, zawsze pewnych swoich decyzji ludzi. Czytając, nie uświadczyłam przerysowanych ideałów, niczym w książkach o wampirach dla nastolatek. Nie ma nic gorszego niż być zawsze świadomym, że główny bohater, nawet jeśli ma pod górkę, i to całkiem sporą, to i tak mu się uda szybciutko tę górkę pokonać i zbiec z niej zwycięsko w świetle chwały. Tego w Zwiadowcach nie ma! Owszem, postaci są utalentowane, bystre, umieją wykorzystać nabyte doświadczenie, ale mają swoje wady, które czynią ich ludźmi takimi jak my wszyscy. Dzięki temu ta książka jest dla mnie doskonałą lekturą, bez względu na to ile będę miała lat.

Zakończenie tomu zamyka również wątki rozpoczęte w Czarnoksiężniku z Północy, więc mój niedosyt, pozostawiony po piątej księdze, został całkowicie zaspokojony. Przy okazji zamykając książkę po ostatnich stronach, byłam zadowolona z takiego finału.

Po przeczytaniu Oblężenia Macindaw utwierdziłam się w przekonaniu, że Zwiadowcy są godni polecenia, a szósty tom jest niewątpliwie jednym z najlepszych w serii. Całe szczęście byłam przezorna i ubezpieczyłam się w kolejne części, więc mogłam już po chwili wrócić do świata stworzonego przez Flanagana.
Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi tego typu powieści. Oblężenie Macindaw to świetna lektura, a czas poświęcony na czytanie na pewno nie będzie stracony. Warto też zacząć od Ruin Gorlanu - to tu rozpoczynamy przygodę u boku Willa.



Cykl Zwiadowcy:

3 komentarze:

  1. Czytałam już kiedyś tę serię, ale właśnie w tym tygodniu ponownie zaczęłam przygodę ze "Zwiadowcami". Świetne przygody, które można czytać wiele razy! :)

    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/03/raven.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bardzo mi się podoba ten tom. Najbardziej doceniłam w nim humor - było go chyba najwięcej i jakoś najbardziej przypadł mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam Zwiadowców! czytałam całą serię kilka lat temu, muszę w końcu sięgnąć po nową część, która wyszła w tamtym roku - Turniej w Gorlanie. pozdrawiam :)
    wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń