Tytuł: Cesarz Nihon-Ja
Tytuł oryginału: Ranger's Apprentice. The Emperor of Nihon-Ja
Autor: John Flanagan
Tłumacz: Stanisław Kroszczyński
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2012
Liczba stron:566
Przy moim dziesiątym spotkaniu z Flanaganem miałam pewne obawy, że tom nie dorówna swoim poprzednikom. Na całe szczęście poziom serii nie spada ani trochę!
Horace wyruszył na wyprawę, z której nie wrócił. Wszyscy przyjaciele martwią się o niego i postanawiają wybrać się w ślad za nim na ziemie cesarza Nihon-Ja.
Odkrywają, że Horace zaangażował się w politykę Cesarstwa. Arogancki Arisaka wystąpił przeciwko prawowitemu władcy i rycerz
zdecydował się pozostać w dalekim kraju, by wspomóc obalonego cesarza. Razem z Willem muszą wyszkolić ludzi do walki z zawodowymi,
zaprawionymi w boju żołnierzami. Odpowiedzialność za losy
kraju spoczywa również na barkach Allys i Evanlyn – we dwie wyruszają w
niebezpieczną podróż, aby odszukać sprzymierzeńców wśród tajemniczych
mieszkańców gór.
W Cesarzu Nihon-Ja przekonałam się jeszcze bardziej, że uniwersum Zwiadowców bazuje na świecie jaki znamy. Tym razem opuszczamy Araluen, wyruszając z bohaterami w głąb lądu. Akcja powieści toczy się dwuwymiarowo - postaci powieści znajdują się w dwóch różnych miastach. Halt, Will, Alyss oraz Selethen (znany z części Okup za Eraka) znajdują się w Toscano w celach dyplomatycznych, a Horace w cesarstwie Nihon-Ja, gdzie został posłany z misją protokolarną.
Zbierając wszystkie miejsca, jakie odwiedziliśmy z bohaterami, możemy wyróżnić skutą lodem Skandię, pustynną Arydię, Hibernię, łacińskojęzyczne Toscano, a nawet… Nihon-Ja.
Właśnie Nihon-Ja, czyli miejsce, w którym toczy się akcja tego tomu, to odpowiednik znanej nam Japonii. Kultura Kraju Kwitnącej Wiśni została wykorzystana do wykreowania tego kraju. Nihon-Ja żyje swoim własnym życiem, wciąga czytelnika oraz pobudza jego wyobraźnię. Katany, senshi, słownictwo – widać silne odwołania do wspomnianej Japonii, co sprawia, że świat wykreowany przez Flanagana staje się odbiorcy o wiele bliższy.
Bardzo podoba mi się styl powieści, który jest niewątpliwie inny niż oryginał, ale według mnie tłumacz idealnie oddaje klimat Zwiadowców. Wiadomo, że przekład nie oddaje dosłownie stylu autora, jednak ja niesamowicie lubię serię z ten przystępny, łatwy język, dzięki któremu każdy tom czyta się niezwykle szybko i przyjemnie.
Opisy w tomie dziesiątym zasługują na uwagę, ponieważ autor ma talent do przedstawiania walk, potyczek. Nie są one nużące, a w tym tomie jest ich sporo, za co podziwiam Flanagana. Nie posiadają również zbędnych określeń, które podkoloryzują rzeczywistość, a nas zwyczajnie po jakimś czasie znudzą. A już w ogóle jestem pod wrażeniem, że autor potrafi dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami opisać walkę, czy to wojsk, czy tylko dwóch osób. Przy tym zachowuje dynamikę właściwą dla takich opisów, ale również utrzymuje napięcie.
U Flanagana jest tak, że bohaterowie są albo dobrzy, albo źli, rzadko kiedy pomiędzy. Oczywiście, Skandian można podciągnąć do tej szarości między czarnym a białym, jednak właściwie autor kreuje postaci od razu określone, takie które będą bohaterami walczącymi za swój kraj oraz takie, które będą chciały zburzyć porządek panujący w uniwersum Zwiadowców. Czy to źle? Szczerze mówiąc, to zależy, bo jak we wcześniejszych recenzjach wspominałam - seria jest skierowana przede wszystkim do młodszych czytelników, w wieku gimnazjalnym, w porywach licealnym. I właśnie to grono odbiorców powinno sobie łatwo przyswoić fabułę oraz akcję powieści. Fantastyka nie jest kryminałem, nie musimy się zastanawiać, kto jest głównym antagonistą, bo zwyczajnie autor wskazuje nam takie postaci. Mi osobiście nie przeszkadzał ten fakt, bo tak naprawdę skupiałam się na całokształcie - czyli kreacja zarówno bohaterów, jak i świata przedstawionego.
Jeśli macie ochotę na sięgnięcie po pozycję zawierającą ważne wartości, takie jak przyjaźń, miłość i lojalność, to Zwiadowcy są zdecydowanie dla Was. Przy okazji autor serwuje całkiem sporo humoru, choć nie we wszystkich tomach jest on równomierny - w jednym więcej, w drugim mniej, a w jeszcze innym znikome ślady.
Świat wykreowany przez Flanagana w Zwiadowcach jest barwny i wciąga. Jest to zdecydowanie jedna z lepszych serii, jakie miałam okazję czytać, bo wyobraźnia autora ani trochę się nie wypala i myślę, że jeszcze nieraz mnie zaskoczy. Pozytywnie oczywiście, bo poziom fabuły stopniowo wzrasta w praktycznie każdym kolejnym tomie.
Serdecznie polecam każdemu, kto chociaż na chwilę chce odpłynąć w ciekawie opisany świat fantasy i oderwać się od rzeczywistości po ciężkim dniu. Według mnie ta seria jest bardzo dobra na umilenie wieczoru.
Właśnie Nihon-Ja, czyli miejsce, w którym toczy się akcja tego tomu, to odpowiednik znanej nam Japonii. Kultura Kraju Kwitnącej Wiśni została wykorzystana do wykreowania tego kraju. Nihon-Ja żyje swoim własnym życiem, wciąga czytelnika oraz pobudza jego wyobraźnię. Katany, senshi, słownictwo – widać silne odwołania do wspomnianej Japonii, co sprawia, że świat wykreowany przez Flanagana staje się odbiorcy o wiele bliższy.
Bardzo podoba mi się styl powieści, który jest niewątpliwie inny niż oryginał, ale według mnie tłumacz idealnie oddaje klimat Zwiadowców. Wiadomo, że przekład nie oddaje dosłownie stylu autora, jednak ja niesamowicie lubię serię z ten przystępny, łatwy język, dzięki któremu każdy tom czyta się niezwykle szybko i przyjemnie.
Opisy w tomie dziesiątym zasługują na uwagę, ponieważ autor ma talent do przedstawiania walk, potyczek. Nie są one nużące, a w tym tomie jest ich sporo, za co podziwiam Flanagana. Nie posiadają również zbędnych określeń, które podkoloryzują rzeczywistość, a nas zwyczajnie po jakimś czasie znudzą. A już w ogóle jestem pod wrażeniem, że autor potrafi dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami opisać walkę, czy to wojsk, czy tylko dwóch osób. Przy tym zachowuje dynamikę właściwą dla takich opisów, ale również utrzymuje napięcie.
U Flanagana jest tak, że bohaterowie są albo dobrzy, albo źli, rzadko kiedy pomiędzy. Oczywiście, Skandian można podciągnąć do tej szarości między czarnym a białym, jednak właściwie autor kreuje postaci od razu określone, takie które będą bohaterami walczącymi za swój kraj oraz takie, które będą chciały zburzyć porządek panujący w uniwersum Zwiadowców. Czy to źle? Szczerze mówiąc, to zależy, bo jak we wcześniejszych recenzjach wspominałam - seria jest skierowana przede wszystkim do młodszych czytelników, w wieku gimnazjalnym, w porywach licealnym. I właśnie to grono odbiorców powinno sobie łatwo przyswoić fabułę oraz akcję powieści. Fantastyka nie jest kryminałem, nie musimy się zastanawiać, kto jest głównym antagonistą, bo zwyczajnie autor wskazuje nam takie postaci. Mi osobiście nie przeszkadzał ten fakt, bo tak naprawdę skupiałam się na całokształcie - czyli kreacja zarówno bohaterów, jak i świata przedstawionego.
Jeśli macie ochotę na sięgnięcie po pozycję zawierającą ważne wartości, takie jak przyjaźń, miłość i lojalność, to Zwiadowcy są zdecydowanie dla Was. Przy okazji autor serwuje całkiem sporo humoru, choć nie we wszystkich tomach jest on równomierny - w jednym więcej, w drugim mniej, a w jeszcze innym znikome ślady.
Świat wykreowany przez Flanagana w Zwiadowcach jest barwny i wciąga. Jest to zdecydowanie jedna z lepszych serii, jakie miałam okazję czytać, bo wyobraźnia autora ani trochę się nie wypala i myślę, że jeszcze nieraz mnie zaskoczy. Pozytywnie oczywiście, bo poziom fabuły stopniowo wzrasta w praktycznie każdym kolejnym tomie.
Serdecznie polecam każdemu, kto chociaż na chwilę chce odpłynąć w ciekawie opisany świat fantasy i oderwać się od rzeczywistości po ciężkim dniu. Według mnie ta seria jest bardzo dobra na umilenie wieczoru.
Cykl Zwiadowcy:
~ Ruiny Gorlanu ~ Płonący Most
~ Ziemia skuta lodem ~ Bitwa o Skandię ~ Czarnoksiężnik z Północy ~
Oblężenie Macindaw ~ Okup za Eraka ~ Królowie Clonmelu ~ Halt w niebezpieczeństwie ~ Cesarz Nihon-Ja ~ Zaginione historie ~ Królewski Zwiadowca ~
Mam wrażenie, że jednak niekonieczne poziom fabuły wzrasta z tomu na tom, bo dalsze wydają mi się o wiele słabsze. Chociaż to może tylko wrażenie :)
OdpowiedzUsuń