poniedziałek, 25 lipca 2016

[36] Trylogia Cienia: Syn Cienia - Jon Sprunk

Cykl: Trylogia Cienia (Tom 1)
Tytuł: Syn Cienia
Tytuł oryginału: Shadow`s Son
Autor: Jon Sprunk
Tłumacz: Jarosław Fejdych
Rok: 2012
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 398
Wypożyczając tę książkę z biblioteki, nie spodziewałam się czegoś wybitnego i ambitnego. Szczerze mówiąc, dark fantasy z wyjętym spod prawa bohaterem nie jest niczym nowym, a tym bardziej odkrywczym. Aczkolwiek książki z tego nurtu zawsze w jakiś sposób mnie do siebie przyciągały.

Othir, zwany świętym miastem, jest miejscem, w którym zło, zdrada i zepsucie są na porządku dziennym. To idealne miejsce dla zabójcy bez żadnych zobowiązań i skrupułów.

Głównym bohaterem powieści jest, a jakżeby inaczej, jeden z najlepszych płatnych zabójców o imieniu Caim. Po wykonaniu dobrze płatnego zlecenia wraca do domowego zacisza i zaczyna poważnie myśleć o przejściu na emeryturę, jednak jego zleceniodawca i wieloletni przyjaciel prosi go o przysługę - zabicie starego urzędnika, mieszkającego w bogatej dzielnicy Othiru. Na miejscu czeka na niego niezbyt miła niespodzianka - okazuje się, że ktoś zastawił na Caima pułapkę. W dodatku podczas ucieczki odnajduje córkę urzędnika, Josephine, której również grozi niebezpieczeństwo. Postanawia zabrać ją ze sobą. Wkrótce okazuje się, że ich spotkanie nie było przypadkowe...

Zacznę od minusów powieści. Warto zauważyć, że Syn Cienia jest wręcz naszpikowany schematami. Caim zostaje wplątany w intrygę polityczną w momencie, kiedy chciał zakończyć karierę płatnego zabójcy. W dodatku po spotkaniu rozkapryszonej Josephine, w nagłym odruchu ludzkich uczuć postanawia jej pomóc, chociaż owe dziewczę ani trochę nie pała do niego sympatią. Przy okazji wrogowie Josey są również odpowiedzialni za fakt, że Caim w dzieciństwie utracił rodziców.

Wszystko to brzmi bardzo znajomo, prawda? Można by się zastanowić, czy autor nie poszedł na łatwiznę, powielając dobrze znane i sprawdzone schematy z literatury fantasy. Jednak czytając powieść, należy przyznać, że Sprunk umiejętnie operuje owymi schematami. Podczas lektury zauważamy, że to już przecież było, ale jednocześnie trudno się oderwać od książki, a to wszystko za sprawką szybkiego tempa akcji, które nie zwalnia nawet na chwilę.

Świat wykreowany przez Jona Sprunka ma coś ze średniowiecza i magii. Właśnie ten intrygujący wątek magiczny sprawia, że powieść, mimo wielu schematów, jest niesamowicie interesująca i na swój sposób oryginalna. Tamta Strona, jak również jej mieszkańcy, przez cały pierwszy tom pozostają zagadką. Autor nie zdradza zbyt wiele o tej krainie, a podrzuca jedynie wyrwane z kontekstu, ale również soczyste informacje, podsycając zainteresowanie czytelnika.
Pomimo elementu magicznego miasto Othir ma coś z realizmu i naturalizmu. Sprunk uczynił miasto jednym z bohaterów, sprawiając, że historia staje się bardziej rzeczywista i łatwiej wczuć się w wydarzenia.

Z kreacją bohaterów jest różnie. Jedną z lepiej wykreowanych postaci jest Kit, duchowa towarzyszka Caima, którą nikt poza nim nie widzi. Ma bogatą i tajemniczą osobowość. Od początku trudno odgadnąć, czym jest i jakie uczucia żywi względem głównego bohatera powieści. Z kolei Josephine już tak interesującą postacią nie jest. Rozkapryszona dama w opałach marząca jedynie o zamążpójściu, jakich pełno w powieściach fantasy. Na całe szczęście wraz z rozwojem fabuły dojrzewa i idzie po rozum do głowy, ale niestety niemal do końca książki wydaje się być postacią bez wyrazu.
Poznając Caima mamy wrażenie, że to zwykły łotrzyk, który niesie za sobą ciężki bagaż doświadczeń i mało różni się od sobie podobnych bohaterów fantasy, a mimo od samego początku zdobył moją sympatię. Jest najbardziej zarysowaną postacią w powieści, nie jest papierowy i bez wyrazu. W dodatku wraz z rozwojem wydarzeń dojrzewa,przechodzi przemianę i staje się bardziej uczuciowy, niewątpliwie pod wpływem Josey.

Relacje między Josey i Caimem na początku są napięte, ale ich skrzyżowane drogi ani myślą się rozdzielić. Tak czy inaczej - są na siebie skazani i przechodzą przez różne stadia znajomości, poczynając od nienawiści i nieufności, a kończąc na zaufaniu i cieplejszych uczuciach. Właściwie romans między tą dwójką nie jest niczym nowym, a nawet zdziwiłabym się, gdyby do niego nie doszło. I chociaż wątek jest całkiem znany z innych powieści, to ma w sobie coś wyjątkowego.

Warto też zauważyć, że, jak na debiut, powieść zawiera barwny i bogaty język. Za tłumaczenie należą się brawa panu Fejdychowi, dzięki któremu opisy są pełne epitetów, porównań i szczegółów, a jednocześnie nie są nużące i rozległe. Dialogi wypadają nieco gorzej, ale mimo wszystko powieść czyta się lekko i płynnie.

Syn Cienia to debiut Jona Sprunka. Muszę przyznać, że całkiem udany i, chociaż nie grzeszy oryginalnością, to czytając nie odniosłam wrażenia, że straciłam czas. Nie jest to oczywiście lektura obowiązkowa, ale całkiem przyjemna i zapewniająca kilka godzin rozrywki.



Trylogia Cienia:
~ Syn Cienia ~ Pokusa Cienia ~

1 komentarz:

  1. Mnie odstrasza sztampowość i staram się od niej trzymać jak najdalej. Z drugiej strony, przecież już wszystko było, czytując pewną piosenkarkę. :)

    OdpowiedzUsuń