poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Chmielaki Krasnostawskie 2014

 Witam Was w ten słoneczny, z lekkim zachmurzeniem (przynajmniej u mnie) dzień. W dzisiejszym poście postanowiłam przedstawić nieco bliżej "moje" miasto. No nie do końca moje, bo jedynie często tam bywam i chodzę do LO. Co nie zmienia faktu, że Krasnystaw jest miastem, które bardzo dobrze znam i w sumie lubię tam być. Nie jest duże, więc nie czuję aż tak bardzo natłoku ludzi wokół mnie.

 Jednak do rzeczy. W dniach 22-24 sierpnia 2014 roku odbyły się 44. Chmielaki Krasnostawskie. Nieprzerwanie od 1971 roku są one organizowane. To już tradycja, którą władze miasta i mieszkańcy starają się podtrzymywać. Kiedyś były one na początku września i trwały trzy dni, aktualnie są pod koniec sierpnia i również trwają trzy dni.
 Krasnystaw, w lubelskim i okolicznych województwach, słynie właśnie z Chmielaków Krasnostawskich (w sumie z produkcji przetworów mleczarskich również, ale jak wiemy Polacy to smakosze piwa). Jest to Ogólnopolskie Święto Chmielarzy i Piwowarów. Jak sama nazwa wskazuje - jest dużo piwa. Przyjeżdżają producenci piw z różnych rejonów Polski, ale nie tylko. Niejednokrotnie zauważyłam niemieckich, czeskich, angielskich, holenderskich, litewskich czy francuskich producentów.
 Od 2005 roku świętu towarzyszy Konsumencki Konkurs Piw oraz wybierana jest Najlepsza Karczma Piwna (konkurs na najciekawszy ogródek piwny prezentowany podczas Chmielaków).
 Jednak, żeby nie było, że tylko o piwie... Organizowane są w tym czasie koncerty podzielone na kategorie, m.in. Chmiel Rock, Cersanit Jazz, występy kapel ludowych oraz inne imprezy towarzyszące świętu. Do Krasnegostawu przyjeżdżają dość znani artyści polskiej sceny. W poprzednich latach można było zobaczyć Dodę, Ewę Farnę, Enej, Jamala, Bas Tajpana i inncyh. W tym roku szału nie było, bo tylko Patrycja Markowska i Zakopower. Osobiście, zawiodłam się. Spodziewałam się kogoś bardziej w moich klimatach. Cóż, bywa - życie.
 Co roku przez ulice miasta przechodzi korowód chmielakowy, składający się z uczniów miejscowych szkół. Pamiętam lata, kiedy nie dało się znaleźć miejsca parkingowego, a do centrum miasta trzeba było się przecisnąć przez tłum ludzi. Niejednokrotnie tata przeklinał pod nosem, kiedy musiał stać w kolejce do stoiska Perły, Żywca, Tyskiego czy Zwierzyńca. W rezultacie i tak skończyło się na jednym, symbolicznym piwie ze stoiska, a później wolał iść do monopolowego albo biedronki. Sprzedawcy małych, prywatnych sklepików cieszą się bardzo dużym utargiem podczas Chmielaków Krasnostawskich, bo połowa ludzi woli kupić piwo butelkowane niż lane z browaru. Oczywiście - symbolicznie jedno piwo z któregoś stoiska musiało być. Dla mnie zawsze symboliką na Chmielakach było kupienie waty cukrowej. Tej największej, żeby jak najbardziej się zasłodzić. Symbol mojego dzieciństwa podczas tych trzech dni, kiedy ulice miasta są zamknięte dla kierowców, a ludzie chodzą całą asfaltówką niczym krowy w Tarnogórze (ale, aby każdy zrozumiał przekaz to dopowiem, że jak święte krowy w Indiach).
 Podczas Chmielaków organizowane są także wybory miss. To nie dla mnie atrakcja, ale jednak dziewczyny zgłaszają się. W tym roku zaobserwowałam kilka z Lublina, Zamościa i Chełma. Osobiście uważam, że to nic wielkiego, ale panowie lubią popatrzeć na ładne dziewczyny.
 Kolejna atrakcja - wesołe miasteczka. Zawsze pełne małych, rozwrzeszczanych dzieciaków, które plączą się pod nogami albo ciągną rodziców do coraz to innych i "lepszych" kolejek. Nie ukrywam, że sama lubiłam usiąść w którejś z nich. Chyba zawsze będę pod tym względem mentalnym dzieckiem (i pod względem waty cukrowej - ona musi być!). Oczywiście od kilku lat chodzę na te bardziej ekstremalne kolejki. W tym roku żadnej nie "zaliczyłam". Z dwóch powodów: zobaczyłam grupkę osób obok tzw. młota, których szczerze nie trawię; a drugi powód - ceny. Tak, ceny niezachwianie idą w górę. Pamiętam czasy kiedy można było iść za 5-10 zł - zależnie od jakości atrakcji, a teraz 12-18 zł. Może za rok się skuszę. Jedną z lepszych jest oczywiście skok na bungee. Nie wiem czy kiedyś się przełamię. Chyba najpierw pójdę skoczyć ze spadochronem, wtedy bungee nie będzie takie straszne.

 Niestety moje zdanie na temat Chmielaków Krasnostawskich spadło. Naprawdę. W tym roku nie miałam jakoś ochoty nawet ruszyć czterech liter z domu. Byłam w piątek i to tylko przy okazji, bo musiałam odwiedzić grób taty na cmentarzu (miał urodziny); oraz w niedzielę, ponieważ była moja najlepsza przyjaciółka, z którą rzadko się widuję. Oczywiście, jeśli ktoś idzie na Chmielaki w celu skosztowania piwa czy zobaczenia konkursu konsumenckiego piw, to nie zauważy, że Ogólnopolskie Święto Chmielarzy i Piwowarów straciło na jakości. Jednak stan rozrywki w postaci muzyki mnie nie zadowolił w tym roku. Tak samo z wesołym miasteczkiem. W skali od 1-10 dałabym tylko 5-6. W poprzednich latach byłam skłonna dać 8, a nawet maksimum - 10. Może za rok będzie lepiej.
 Każdego, kto szuka takiej odskoczni, zapraszam do Krasnegostawu na Chmielaki. Pod wieloma względami jest warto. Co prawda to nie to samo, co Przystanek Woodstock, ale jednak mimo wszystko Krasnystaw podtrzymuje tradycję już od 44 lat. Może 50-lecie będzie wyjątkowe.
Strona Chmielaków Krasnostawskich: http://www.chmielaki.pl/




 Mój pierwszy, większy post o święcie piwa. Szykuję w najbliższym czasie coś trochę innego. Taką recenzjo-refleksjo-przemyślenia na temat jednej książki, która, mimo bycia lekturą szkolną dla klasy z rozszerzonym polskim, bardzo mnie zainteresowała i chętnie po nią sięgnęłam.
 Życzę miłego dnia. Mój zleci mi na odmalowaniu płotu albo grze w piłkę nożną. Albo jednym i drugim. Raczej na tym drugim, malowanie chyba będę musiała przesunąć. To nic, i tak się będę mazać w farbie. W sumie lubię to. Chyba jestem dziwna i... inna? No nic.
 Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz